Pełna treść tekstu znajduje się pod linkiem:
"Piętrzące się odpadki, zbyt rzadko opróżniane kubły - pierwsze dni śmieciowej reformy dają w kość.Osiem dzielnic Warszawy od początku lutego jest w nowym systemie. Śródmieście obsługuje Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, za Wilanów i Ursynów odpowiada SITA Polska, a za Pragę-Południe, Pragę- Północ, Wesołą, Wawer i Rembertów - spółka Lekaro.
Mieszkańcy domów jednorodzinnych, zarządy wspólnot i spółdzielnie mieszkaniowe, a także m.in. zarządcy centrów handlowych, biurowców, placówek oświatowych i firm stracili możliwość wyboru firmy, która zadba o to, aby śmieci były wywożone na czas. Płacą za to miastu, a urzędnicy rozliczą się z przedsiębiorstwami. Doszedł nowy obowiązek: trzeba segregować śmieci zgodnie z wytycznymi ratusza.
Mieszkańcy narzekają, urzędnicy uspokajają
Natychmiast pojawiły się problemy. Warszawiacy alarmują, że brakuje pojemników, inni skarżą się na zalegające śmieci. Nie można dodzwonić się do firm odbierających śmieci, a reklamacje zgłaszane pod numer miejski nie są załatwiane od ręki.
Urzędnicy przekonują jednak, że system działa, a Warszawa w śmieciach nie tonie. Firmy potrzebują czasu na to, aby wdrożyć nowe zasady. Takiej operacji jeszcze nie przerabialiśmy: firmy musiały rozwieźć tysiące pojemników (część można wstawić do altan dopiero po zabraniu starych kubłów przez poprzednie przedsiębiorstwa), opanować trasy dojazdów do tysięcy adresów, dogadać się z dozorcami i właścicielami domów w sprawie otwierania altan. Gdy na drugiej szali położymy tysiąc reklamacji od mieszkańców, na blisko 950 tys. osób, które oficjalnie mieszkają w dzielnicach objętych systemem, to pewnie można uznać, że to nie katastrofa (...)"